Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski
260
BLOG

I wszystko wraca do normy?

Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski Polityka Obserwuj notkę 47

 Żałoba dobiegła końca i wszystko wraca do normy. Lech Wałęsa może swobodnie oskarżać Lecha Kaczyńskiego o spowodowanie katastrofy, Aleksander Kwaśniewski zaś wygadywać androny o tym, że to PiS i prezydent podzieliły Polaków. Nacisk "Krakówka" może spowodować zmianę miejsca pochówku (wyznaczonego i ustalonego) Janusza Kurtyki. Publicyści mogą też już swobodnie wrócić do snucia swoich stałych andronów i przekonywania, że jedyną nadzieją dla Prawa i Sprawiedliwości jest "dyskontynuacja" (dla niezorientowanych w ten sposób politolog Radosław Markowski na antenia TOK FM określił odrzucenie przez PiS własnego programu) poprzedniej linii politycznej. Waldemar Kuczyński, Tomasz Nałęcz, profesor Widacki mogą już też swobodnie przestrzegać przed "recydywą IV RP", a Grzegorz Miecugow niepokoić związanymi z żałobą "demonami patriotyzmu".

 
Słowem wygląda jakby nic się nie zmieniło. Ale to mogą być tylko pozory. Emocje społeczne wywołane 10 kwietnia 2010 roku są żywe. I choć powoli przestają być widoczne, to zwolennicy Polski z Krakowskiego Przedmieścia, Placu Piłsudskiego, Polski dumnej ze swojej tożsamości, emocjonalnej i przywiązanej (w mniejszym lub większym stopniu) także do jakichś form mesjanizmu zdołali się policzyć. Oni (a w zasadzie my) już wiemy, że jesteśmy, że jest nas wiele, i że nie musimy się tego wstydzić. Różni nas wiele, ale łączy duma z bycia Polakami. Nie jakimiś wyimaginowanymi Europolakami, ale tymi konkretnymi zaściankowo, łzawo patriotycznymi Polakami, jakimi byli nasi ojcowie i dziadowie. Łączy nas to, że nie boimy się żałoby (jak Małgorzata Szumowska), nie zniechęca nas "generalna histeria" (jak Izabellę Cywińską) i nie czujemy się "molestowani cierpieniem" (jak Wojciech Krzyżaniak).
 
I nie ma się co martwić, że te emocje powoli wygasają. Czas wymaga powrotu do normalności, a kalendarz wyborczy wymusza działalność polityczną. Można się więc spodziewać powolnego usypiania. Ale niekoniecznie musi to oznaczać coś złego. Wielkie przeżycia muszą się ułożyć, muszą zostać przemyślane, przemodlone, przetrawione, by móc osiągnąć pełny swój wymiar. Tak było z pierwszą pielgrzymką Jana Pawła II do Polski. Przywróciła ona kolory, pozwoliła się policzyć, ale tuż po jej zakończeniu wszystko wróciło do normy. I trzeba było czekać prawie rok,  by powstała Solidarność. 
 
Mam nadzieję, że teraz będzie podobnie, że nawet jeśli nic nie uda się zmienić od razu, od tych wyborów, to ten wielki zryw nie pójdzie na marne. A w nadziei tej utwierdza mnie przerażenie widoczne w oczach i słyszalne w głosach komentatorów i polityków. Oni autentycznie są przerażeni tym, co zobaczyli i przeżyli. Próbują to zagadać, zasłonić dawnymi lękami. Ale się boją. Boją się, że 10 kwietnia 2010 roku może być końcem Polski Ryśków i Grześków, a początkiem IV RP (nawet jeśli pod inną nazwą). Od tych ludzi spod Pałacu Prezydenckiego, ale także od nas komentatorów, publicystów, a także od polityków, zależy czy tak będzie. 

Chrześcijański konserwatysta Tomasz Terlikowski Utwórz swoją wizytówkę A oto i moje dzieła :-) Apel ATK ws. CBA

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka