Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski
472
BLOG

Warto być przyzwoitym!

Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski Polityka Obserwuj notkę 146

 To będzie agresywna kampania wyborcza. Elity nie przepuszczą Kaczyńskiemu, i wykorzystają każdą możliwość, by mu przyłożyć. I coraz lepiej to widać.

Zaczęło się od wulgarnego ataku dwóch platformerskich (jeden z nich był nawet doradcą PO) wesołków Kuby Wojewódzkiego i Michała Figurskiego. A gdy on został ostro i jednoznacznie potępiony (nie przez wszystkich, warto odnotować, że „Gazeta Wyborcza” delikatnie broniła obu panów), przyszedł czas na użycie broni ostrej, czyli „autorytetów”. I zaczęło się, jak zwykle od Władysława Bartoszewskiego, który – z właściwą sobie gracją – zaatakował Jarosława Kaczyńskiego w wywiadzie dla austriackiego dziennika „Der Standard”.

„ Jeśli Jarosław Kaczyński – a to zaczęło się już w ostatnich dniach – będzie wykorzystywał wielką stratę, jaką poniósł, jako argumentu wyborczego, to będę musiał powiedzieć: Jestem zarówno przeciw pedofilii, jak i nekrofilii wszelkiego rodzaju” – mówił austriackim mediom Władysław Bartoszewski. „Gazecie Wyborczej” zaś postanowił udzielić podobnego wywiadu, ale w wersji łagodniejszej. „Obawiam się, że słowa, których użyłem jako przenośni, mogą zostać niefortunnie zrozumiane! Określenia te należy rozumieć tylko jako metafory, a nie jako etykietki!” – mówił „GW” Bartoszewski. „Nie zauważyłem, żeby kandydat SLD powoływał się na przesłanie niebieskie Szmajdzińskiego czy Jarugi-Nowackiej. Nie zauważyłem, żeby ktoś z PO powoływał się na przesłanie pani redaktor Bochenek z Katowic. Nie zauważyłem, żeby pan Pawlak powoływał się na posłanie zza grobu dwóch posłów PSL. Czyli oni nie uprawiają nekrofilii. Jeżeli ktoś uprawia, to on wie, że uprawia” – dodał. I na koniec wyjaśnił, jakie były jego intencje: „Zawsze nazywałem rzeczy po imieniu, nawet kiedy mnie to dużo kosztowało w życiu. Nie przestanę ich nazywać po imieniu. Ja się tym moralnie brzydzę. A moralna obrzydliwość jest dużo gorsza od różnic w programie politycznym”.

Profesor zapewniał także, że jego wypowiedź nie miała kontekstu politycznego. „Nie prowadzę kampanii żadnej partii, a jak będę głosował, to inna sprawa, o tym będę potem mówił” – mówił „Gazecie Wyborczej”. Problem polega tylko na tym, że historyk wyraźnie zapomniał, że on już w owej kampanii udział bierze, wspierając przez uczestnictwo w Komitecie Honorowym Bronisława Komorowskiego. Gdyby tak nie było, to wypowiedzi Bartoszewskiego byłyby tylko jego problemem (mój świętej pamięci profesor filozofii mawiał, że przychodzi w życiu człowieka taki moment, gdy trzeba zająć się odmawianiem różańca). Ale w tej sytuacji jest inaczej. Komorowski odpowiada za wypowiedzi Bartoszewskiego. I powinien się od nich odciąć. Jeśli tego nie robi, to znaczy, że zgadza się z agresywnym i brutalnym modelem prowadzenia kampanii wyborczej, od którego werbalnie się odcina.

Czekam zatem na decyzję Komorowskiego. Czy chce mieć on w swoim komitecie honorowym człowieka, który określa swoich przeciwników politycznych „nekrofilami”? Czy uważa, że tego rodzaju wsparcie jest rzeczywiście warte przyjęcia? Jeśli tak, to Komorowski i jego partia wystawiają świadectwo samym sobie. I pokazują, że tragedia w Smoleńsku niczego ich nie nauczyła, że są wierni tym samym metodom, których mistrzem był (wycofany na czas kampanii) Janusz Palikot. 

Chrześcijański konserwatysta Tomasz Terlikowski Utwórz swoją wizytówkę A oto i moje dzieła :-) Apel ATK ws. CBA

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka