Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski
850
BLOG

Efekty "kompromisu" aborcyjnego

Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski Polityka Obserwuj notkę 84

 Prawo do zabicia chorego dziecka jest prawem kobiety, i jeśli ktoś naruszy to święte prawo do zabijania - to kobiecie (a także ojcu dziecka) należy się odszkodowanie. Decyzję takiej treści podjął Sąd Najwyższy 6 maja 2010 roku (sygn. II CSK 580/09). Wyrok ten oznacza zaś, ni mniej ni więcej, tylko tyle, że trzeba jak najszybciej zmienić ustawę dopuszczającą zabijanie z powodu stanu zdrowia, tak by już nigdy więcej polskie sądy nie mogły przyznawać odszkodowań ludziom, którzy chcieliby (a przynajmniej rozważali to) popełnić zbrodnię zabójstwa, a im na to nie pozwolono. 

 
Wyrok SN dotyczy sprawy Agnieszki Sz., u której dwóch pierwszych trymestrów ciąży nie wykryto wad rozwojowych u dziecka. Dopiero podczas badania USG w 29 tygodniu ciąży lekarze ustalili, że dziecko nie będzie miało jednej ręki i obu nóg. Nie poinformowali o tym jednak matki, wiedząc, że i tak nie może ona - w zgodzie z obowiązującym prawem zabić swojego dziecka - by jej nie stresować. Matka dziecka, które urodziło się w 2004, wytoczyła proces lekarzom domagając się odszkodowania za pozbawienie jej możliwości aborcji. Sądy kolejnych instancji uznały zasadność roszczeń kobiety. W I instancji przyznano jej 150 tysięcy zadośćuczynienia, a obojgu rodzicom  102 tysiące odszkodowania. Sąd II instancji  zmienił wyrok w części dotyczącej odszkodowania obniżając je do 88 tysięcy.
 
Sąd Najwyższy zaakceptował wyrok II instancji, uznając, że lekarze pozbawili kobietę prawa do wyboru urodzenia dziecka upośledzonego (w tym wypadku bez nóg i ręki). Sąd Najwyższy uznał także, że prawo do zabijania chorych dzieci (dokładniej prawo wyboru, czy takie dziecko zabić czy pozwolić mu żyć) jest osobistym prawem kobiety. Naruszenie tego fundametalnego prawa do wyboru czy zabijać czy nie chorych, uzasadnia roszczenia odszkodowawcze.
 
Orzeczenie to, i trzeba to powiedzieć całkowicie jasno, oznacza, że Sąd Najwyższy uznał, że zabicie dziecka pozostaje osobistym prawem kobiety. I co więcej jego usprawiedliwieniem jest nie tylko stan zdrowia, ale również pochodzenie. Pytanie, którego nie sposób nie zadać sędziom, brzmi, dlaczego prawo do zabijania ludzi bez nóg ma obejmować tylko nienarodzonych? Dlaczego matka nie miałaby mieć prawa (jeśli może zabić dziecko w swoim łonie) do zabicie dziecka już narodzonego, albo dziecka po wypadku? Czym istotnym różni się dziecko w 21 tygodniu ciąży, od tego w 29 i od już narodzonego? Jeśli stan zdrowia stanowi usprawiedliwienie zabójstwa, to dlaczego prawo to ma  być ograniczone tylko do pewnego momentu? Jeśli zaś polska konstytucja (tak jak każde ludzkie prawo powinno to gwarantować) gwarantuje niedyskryminację ze względu na stan zdrowia, to dlaczego owe gwarancje nie dotyczą osób w wieku prenatalnym?
 
Trudno też nie zadać pytania, czy sędziowie nie dostrzegają, że przyznając takie odszkodowania dyskryminują w istocie tych rodziców, którym nigdy do głowy by nie przyszło, by zabić swoje dziecko? Jest jasne, że oni będą musieli wychowywać je za własne pieniądze, podczas gdy osoby, które o zabójstwie prenatalnym rozmyślały (albo takie, którym takie rozmyślenie uniemożliwiono) do pieniędzy państwa prawo będą miały? Czy nie jest tak, że w ten sposób państwo zaczyna wspierać zabijanie nienarodzonych i pokazywać, że bardziej opłaca się być niemoralnym (by nie powiedzieć mocniej, bo łagodna niemoralność nie oddaje pełni prawdy o zachowaniu rodziców, którzy chcą zabić własne dziecko), niż heroicznie przyjmować własne dziecko.
 
Ale trudno nie zadać też pytań politykom, którzy opowiadają się za obecnym "kompromisem". Czy ich zdaniem rzeczywiście państwo powinno płacić kobietom za to, że nie pozwolono im zabić dziecka bez nóg i rączki? Czy godzą się na dyskryminację ze względu na stan zdrowia? Czy ich zdaniem dopuszczalne jest dyskryminowanie osób ze względu na to, że wybierają bardziej moralnie? Czy rzeczywiście prawo do zabijania własnych dzieci może być "osobistym prawem kobiety"? A jeśli się nie godzą, to trudno im nie zadać pytania, co zamierzają z tym fantem zrobić? I czy nie należałoby jak najszybciej zmienić polskiego prawa, tak by przestało ono dopuszczać zabijania ludzi ze względu na stan zdrowia czy pochodzenie? Czy nie jest tak, że trzeba zrobić wszystko (i jest to obowiązek każdego, kto przyjmuje nienaruszalną godność życia, a jeszcze mocniej dla każdego, kto deklaruje swój katolicyzm), by jak najszybciej zmienić prawo tak, by uniemożliwiło ono tego typu skandaliczne wyroki Sądu Najwyższego?
 
Nie ukrywam, że odpowiedź na te pytania jest ważna także w kontekście nadchodzących wyborów prezydenckich. Walka o Polskę prawą i sprawiedliwą, zakłada bowiem także walkę o Polskę, w której moralność nie jest dyskryminowana, ludzi nie wolno zabijać, a kobieta (tak jak mężczyzna) nie ma "osobistego prawa" do wybierania, czy ktoś (kto na przykład nie ma rąk i nóg) ma prawo do życia, czy też go nie ma. Państwo prawe i sprawiedliwe zakłada bowiem, że każdy ma fundamentalne prawo do życia. Państwo zaś, które to prawo narusza przestaje być nie tylko prawe, ale wręcz wkracza na drogę totalitaryzmu, w którym prawo do życia (czyli fundament wszystkich innych praw) staje się zależne od woli innych. Silniejszych, starszych czy noszących odpowiednie mundury. I dlatego trudno nie zadać kandydatom pytania, co oni na to? Jakie jest ich stanowisko w sprawie wyroku Sądu Najwyższego, i czy zamierzają oni zrobić cokolwiek, by tego typu wyroki przestały być możliwe? Ich odpowiedź na to pytanie, jest zaś istotna w naszych odpowiedziach, których udzielać będziemy na kartkach wyborczych 20 czerwca. 

Chrześcijański konserwatysta Tomasz Terlikowski Utwórz swoją wizytówkę A oto i moje dzieła :-) Apel ATK ws. CBA

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka