Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski
105
BLOG

Taniec śmierci

Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski Polityka Obserwuj notkę 58
Milion dwieście tysięcy dzieci jest legalnie i zgodnie z prawem zabijanych co roku w krajach Unii Europejskiej. Te wstrząsające dane przytacza dzisiaj za hiszpańskim niezależnym Instytutem Polityki Rodzinnej "Rzeczpospolitej". Cały tekst poświęcony jest zapaści demograficznej, która przeraża ekspertów, ale trudno nie zauważyć, że zapaść, o której mowa jest nie tyle demograficzna, ile moralna. A jej głębokość jest na tyle wielka, że trudne wyobrazić sobie dalsze funkcjonowanie kontynentu, który z zabijania dzieci przez własne matki uczynił jedno z podstawowych praw ludzkich.

Holokaust trwa bowiem na naszych oczach. I to - niestety trzeba to powiedzieć, choć oznacza to zmasowane ataki środowisk żydowskich - Holokaust o wiele gorszy (i nie chodzi tylko o liczby, które są gigantyczne) niż ten przygotowany przed lat przez hitlerowskie Niemcy Żydom. Wówczas bowiem wrogiem był obcy, a teraz jest nią własna matka, dla której dziecko staje się wrogiem, pasożytem, atakującym. A atakującego można, a czasem trzeba zniszczyć. A fakt, że najpierw samemu powołało się go do życia nie ma najmniejszego znaczenia.
Ten styl myślenia przenika dalej, także do ludzi, którzy na zabicie własnego dziecka nigdy by się nie zdecydowali. Ale i oni "zabezpieczają się" przed tym, co jest przecież przez wszystkie kultury uznawane za największe błogosławieństwo. Ciąża przestaje być już "stanem błogosławionym", a staje się zagrożeniem dla pozycji, sylwetki, kształtu piersi czy wolnego czasu.

Dowody na to widać wszędzie. Wystarczy spojrzeć na to, kto jest promowany na ideał kobiecości. Kształty macierzyńskie, kobiece miękkości, które stworzone są dla dziecka przestały być widoczne, nie są już powodem do chwały. Zamiast nich propaguje się (ostatnio po kilku śmierciach na parkierach nieco ostrożniej) "szkieletory", które z kobiecością nie mają nic wspólnego. I choć to być może zupełnie przypadkowe skojarzenie - trudno nie dostrzec w owym propagowaniu szkieletów, jako wzorów kobiecości najmocniejszego symbolu końca naszej cywilizacji. Szkielet - nawet ładnie opakowany w ciuszki, których wprawdzie nikt normalny by na siebie nie założył - to bowiem nadal znak śmierci.
Śmierci, która przychodzi do nas, gdy odrzucamy własne dzieci, gdy w czasie seksu myślimy nie o miłości do żony/męża, nie o oddaniu im siebie, ale o tym, by jak to ujmował lakonicznie Andrzej Bursa "robić tak, by dziecka nie było". A potem pod koniec cyklu z wypiekami na twarzy obserwujemy, czy tym razem pigułka zadziałała czy nie. A jeśli nie... to wyjście często jest jedno: "pigułka dzień po", "zabieg" i spuszczenie dziecka do ubikacji (vide Hiszpania).

Ten taniec śmierci można oczywiście zatrzymać. Tak jak kiedyś udało się zatrzymać Holokaust czy zbrodnie eugeniczne (w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, Szwecji, Australii czy Niemczech). Ale do tego potrzebna jest koalicja ludzi dobrej woli, którzy będą w stanie dostrzec problem. A na razie specjalnie wielu ich nie ma. Bal na europejskim Titanicu więc trwa. I tylko od czasu do czasu, ktoś zauważa, że rozpada się co trzecie małżeństwo, nie ma dzieci i za lat kilkadziesiąt nie będzie miał kto zarabiać na nasze emerytury. I tak wielką tragedię masowego ludobójstwa sprowadza się do determinant demograficznych... To też dowód na głęboki kryzys cywilizacji.

Chrześcijański konserwatysta Tomasz Terlikowski Utwórz swoją wizytówkę A oto i moje dzieła :-) Apel ATK ws. CBA

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka