Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski
130
BLOG

Polityka zagraniczna i mentalność niewolników

Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski Polityka Obserwuj notkę 70
Słuchając rozmaitych ekspertów od polityki zagranicznej (także, od jakiegoś czasu, Radka Sikorskiego), czytając komentarze (na swoim blogu) tych, którzy określają siebie mianem specjalistów, znawców, ale przede wszystkim realistów mających świadomość swojego miejsca w szeregu, trudno mi się oprzeć wrażeniu, że mam do czynienia z ludźmi, którzy w istocie nie czują się wolni, godni i niezależni. A dokładniej, żeby nie oceniać ich samopoczucia (bo nie o nie tu chodzi), że nie czują, że Polska jest wolna, niezawisła i suwerenna, a także posiada godność i interesy, których trzeba bronić. I to także za pomocą instrumentów politycznych.
Ich stanowisko (określane przez nich samych mianem realizmu, albo znajdowaniem w się w główny nurcie polityki unijnej) zawarte jest w założeniach, z których wyprowadza się wnioski. Zacznijmy od założeń:
1. Jesteśmy małym, podrzędnym państwem, które nie ma znaczenia w polityce światowej
2. Jesteśmy zacofani i ciemni (czego dowodem ma być polska specyfika kulturowa)
3. Wszystko, co mamy zawdzięczamy łaskawości innych (na przykład Niemcom czy Francuzom, którzy wprowadzili nas do UE).
A teraz przejdźmy do wniosków:
1. Jako malcy powinniśmy siedzieć cicho i nie zabierać głosu, gdy się nas o to nie prosi. A gdy się prosi to powinniśmy zawsze mówić to samo, co większość najważniejszych graczy, tak by przypadkiem ktoś nie pomyślał, że tacy malcy jak my mają jakieś własne ambicje (do których przecież nie mamy prawa).
2. Jednym celem Polski powinno być kserowanie rozwiązań innych, bardziej światłych członków społeczności zachodniej. Zajmowanie innego stanowiska dowodzi niedopuszczalnego przekonania o jakichś własnych, czysto polskich interesach czy wręcz jest "skazą nacjonalistyczną", z którą trzeba się jak najszybciej rozprawić (bo to przejaw ciemnoty).
3. Wdzięczność za udzielone łaski powinna być głównym kryterium naszej polityki zagranicznej, której celem ma być "nie wychylanie się" i powtarzanie tego, co powiedzieli już więksi i mądrzejsi.
Trudno te założenia i wynikające z nich opinie o polityce zagranicznej podsumować inaczej niż określeniem "mentalność niewolnika". Uznanie własnej niższości prowadzi tu bowiem do odebrania sobie samemu prawa do posiadania własnych poglądów czy obrony własnych interesów. "Pan wie lepiej", "Pan zatroszczy się o nas" - przekonuje niewolnik i sławi "wolność jako uświadomioną konieczność". A gdy jakiś jego kolega, który woli zwyczajną wolność i swobodę, i nie przepada za więzami, podnosi głos i woła o wolność - niewolnik z przerażenie w oczach przywołuje go do porządku błagając, by nie narażał się Panu, który może się zdenerować i odebrać te nieliczne (albo i liczne) przywileje, które już przyznał. 
Niekiedy niewolnik ubiera się w szaty mędrca. Ten ostatni przekonuje, że niewola, brak wyboru czy podprządkowanie się silniejszym wbrew  własnym interesom (cóż zresztą ma oznaczać własny interes - szydzi mędrzec - w czasach globalizacji) dowodzi życiowej mądrości i prawdziwej dyplomacji. Ustępując, przepraszając za ludzi z własnym zdaniem, korząc się przed większymi i zawsze im przytakując - możemy przecież dostać coś w zamian. Sami nigdy byśmy tego nie dostali, ale "pokorne ciele" otrzymać to może od większych. A jeśli nie otrzyma - to przecież także wyrazem prawdziwej mądrości jest pokorne przyjęcie i tej decyzji. Bo przecież oni wiedzą lepiej, a godzenie się z rolę niewolnia jest dowodem na prawdziwą wolność. Mędrzec, z godnym podziwu przekonaniem, będzie też dowodził, że pragnący wolności jest oszołomem, zadufanym we własne siły i przekonanym o jakiejś własnej nienaruszalnej godności. A przecież jest tylko pariasem, którego miejsce jest tam, gdzie tego chce jego Pan.
Różnica między człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym a niewolnikiem polega także na tym, że ten pierwszy widząc swoje uwarunkowania, braki czy niedoskonałości próbuje je zmieniać. Niewolnik godzi się z nimi, płacze i użala się nad sobą, ale nie robi nic (no może poza podlizywaniem się właścicielowi), by to zmienić. Ten pierwszy jest dumny ze swojego pochodzenia, chce podtrzymać tradycje swoich ojców i dziadów, a także przekazać je swoim dzieciom. Ten drugi troszcząc się o dziś, pomija troskę o groby przodków i przyszłość dzieci. Jeden zatem walczy, działa i próbuje zmieniać nawet to, co na pierwszy rzut oka niezmienialne (czy w latach 90. XIX wieku, gdy działalność niepodległościową zaczynali Piłsudski i Dmowski niepodległa była wyobrażalna?), drugi za miarę mądrości uznaje zgodę z własnym parszywym losem. Pierwszy sam wyznacza sobie cele i zadania, uznając, że on wie lepiej, co jest dla niego dobre, drugi godzi się z tym, by o jego życiu decydowali inni. I inni narzucali mu swoją wolę.
Wybór postawy człowieka wolnego czy niewolnika jest ostatecznie wyborem przyszłości dla siebie i dla swojego kraju. Arystoteles uznawał przed wiekami, że istnieją ludzie, którzy są przeznaczeni (z natury) do niewolnictwa, podobną opinię wyznają zwolennicy " mentalności niewolników" w polityce. Tyle, że dla nich istnieją kraje (ze szczególnym uwzględnieniem ich własnego), które są skazane na podczepienie się pod innych i odgrywanie roli wiecznego lokaja większych. Ja, choć wiem, że zostanie to określone mianem idealizmu czy braku doświadczenia politycznego, takiej opinii nie wyznaję. Każdy naród sam kształtuje swoje losy. Opierając się na własnej tradycji, pamięci o przodkach, chwale ich zachowania i specyfice ich kultury. To, jak postrzega się nas na zewnątrz i jakie mamy wpływy, zależy także od tego, jak postrzegamy się sami. Jeśli chcemy być niewolnikami - to nimi będziemy. Jeśli walczymy o wolność, niezależność, suwerenność i prawo do własnej polityki to w końcu ją otrzymamy. Tak jak to się stało 90 lat temu! Patrz także Dylematy wojny kultur

Chrześcijański konserwatysta Tomasz Terlikowski Utwórz swoją wizytówkę A oto i moje dzieła :-) Apel ATK ws. CBA

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka