Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski
149
BLOG

Lekcja Holokaustu

Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski Polityka Obserwuj notkę 96

Izrael ma prawo do obrony swojego terytorium i obywateli. A historia Żydów jednoznacznie uświadamia im, że jeśli nie obronią się sami, to nikt nie będzie za nich nadstawiał głowy.

Wizyta w Yad Vashem jest dla każdego normalnego człowieka (i to niezależnie od narodowości) przeżyciem traumatycznym. Wystawa jest urządzona w taki sposób, by przeprowadzić człowieka od obrazów kwitnących wspólnot żydowskich Europy środkowej do obrazu całkowitego ich zniszczenia, ruin i braku. Zdjęciom, filmom czy artykułom towarzyszą utrwalone opowieści – ludzi, którzy przetrwali, ale którzy doświadczyli śmierci swoich ojców, matek, wujków, ciotek, sióstr i braci. Niezmiennym elementem wszystkich tych narracji pozostaje dojmujące poczucie samotności, opuszczenia przez innych i zapomnienia, jakim otoczyli zagładę wielcy tego świata w czasie II wojny światowej. A na koniec widz wychodzi na balkon, z którego obserwować można nową Jerozolimę, stolicę odbudowanego państwa żydowskiego.

Ten widok napawa dumą, ale i uświadamia, co trzeba bronić. A w połączeniu z uczuciami, jakie wywołuje w człowieku obejrzenie i emocjonalne przeżycie dramatu Holokaustu, budzi to świadomość konieczności obrony tego, co udało się zbudować, odzyskać. Obrony prawa do własnego istnienia, które zostało podważone przez hitlerowskie Niemcy, a którego w tym czasie, nikt (trzeba to powiedzieć jasno – nikt, to znaczy także amerykańscy Żydzi) specjalnie głośno nie bronił. I na tych właśnie uczuciach – niezwykle sprawnie przypominanych w muzeum Yad Vashem – zbudowana jest tożsamość współczesnego Izraela, która wpajana jest uczniom od pierwszych klas szkół podstawowych aż do służby w armii.

Poczucie konieczności obrony własnego kraju – osłabiane przez kulturę masową czy istotny także w Izraelu lewicowo-pacyfistyczny nurt myślenia – wzmacnia nieustanne zagrożenie bytu narodowego. Państwo żydowskie otoczone jest przez kraje, mniej lub bardziej, mu wrogie. A jego istnienie zależy w znacznym stopniu od tego, na ile jego armia jest sprawna i zdeterminowana do walki. Muzułmanie czy przedstawiciele krajów arabskich (nie tylko z organizacji terrorystycznych, takich jak Hamas) nie ukrywają, że już samo istnienie Izraela jest dla nich trudne do przyjęcia, a tym, co powstrzymuje ich od konkretniejszych działań są militarne nauczki, jakie zbyt bojowym wrogom zafundowała żydowska armia w kolejnych wojnach.

I tak własna, tragiczna historia; doświadczenia własnej państwowości, a także istotny element tożsamości wielokulturowego państwa, jakim jest Izrael – układają się w spójne wyjaśnienie jego polityki wobec Strefy Gazy. Obrona przed wciąż powracającymi atakami na własne terytorium i obywateli przestaje tu być tylko sprawą obowiązków państwa wobec swoich mieszkańców, a staje się racją bytu całej państwowości fundowanej przecież na założeniu, że Izrael ma sprawić, by Holokaust, czy mordowanie ludzi tylko za to, że są Żydami już nigdy nie mogło się powtórzyć.

Ten element jest tym istotniejszy, że Hamas, przeciw któremu toczy się obecna wojna, otwarcie deklaruje, że jego celem jest „zepchnięcie Izraela do morza”, a środkiem wymordowanie w zamachach terrorystycznych jak największej ilości „syjonistów”. Tak zakreślone cele nie zmieniają się od wielu lat, a zerwanie zawieszenia broni czy ostrzał miast izraelskich jest tylko kolejnym dowodem na to, że terroryści z tej muzułmańskiej organizaji nie zmieniają w tej sprawie zdania. A ich stanowisko wcale nie jest wśród muzułmanów traktowane jako skrajne. Ja sam rozmawiałem z pewnym świetnie wykształconym i elokwentnym polskim(także z pochodzenia) muzułmaninem, który przekonywał mnie, że jedyną drogą zbudowania trwałego pokoju na Bliskim Wschodzie jest... likwidacja państwa Izrael.

W takiej sytuacji zdecydowana odpowiedź militarna wydaje się jedyną możliwością obrony własnej państwowości. I nie zmieniają tego apele Unii Europejskiej, Światowej Rady Kościołów czy nawet Stolicy Apostolskiej, które niezmiennie apelują o zawieszenie broni i dialog. Nie zmieniają zaś nie z powodu złej woli strony izraelskiej, ale dlatego, że dialog z organizają terrorystyczną, której jedyną racją bytu jest zniszczenie Izraela (czego najlepszym dowodem było to, że w czasie zawieszenia broni Hamas przeżywał poważny kryzys wewnętrzny i spadało jego poparcie) jest zwyczajnie niemożliwy. Szczególnie, gdy trwa ostrzał miast żydowskich, a zawierane zawieszenia broni są słabo dotrzymywane, a później zrywane. Rolą silnego państwa (a dotyczy to nie tylko Izraela) jest wówczas obrona swoich obywateli i ich prawa do bezpieczeństwa.

Prawdy o tej skomplikowanej sytuacji Izraela nie powinny przesłaniać wstrząsające zdjęcia czy informacje napływające ze Strefy Gazy. Bo choć niewinne ofiary trzeba opłakiwać, to nie sposób zapomnieć, że przynajmniej część z nich to ubrani w cywilne ubrania terroryści, a inni zginęli dlatego, że Hamas traktował ich jak żywe tarcze mające chronić liderów organizacji, a także stanowić broń propagandową w zachodnich mediach, które z lubością potępiają wojny, o ile prowadzone są one przez państwa zachodnie.

 

Tekst jest pełną wersją artykułu, który ukazał się w dzisiejszym wydaniu dziennika "Polska. The Times".

Chrześcijański konserwatysta Tomasz Terlikowski Utwórz swoją wizytówkę A oto i moje dzieła :-) Apel ATK ws. CBA

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka